Wczorajszej nocy odbyła się jeszcze gra nocna – świetlik. Zwyciężył Wojtek, który doczołgał się niepostrzeżenie do menażki na środku drogi. Dzisiaj wstaliśmy o 8.20. Najpierw pobiegliśmy na szybką rozgrzewkę, potem do toalet i na śniadanko. Później nastąpiło sprawdzanie porządków. Bałagan dzisiaj był nie z tej ziemi, dlatego apel zaczął się dopiero półtora godziny po śniadaniu. Po apelu podzieliliśmy się na cztery ekipy i omówiliśmy podstawy samarytanki, takie jak opatrywanie ran, unieruchamianie złamań, skręcenia, zwichnięcia, sposoby transportu oraz układanie w pozycjach ratunkowych. Samarytankę skończyliśmy tuż przed obiadem. Dzisiaj znów mieliśmy służbę porządkową w ośrodku, musieliśmy więc posprzątać stołówkę i toalety. W tym czasie osoby, które nie były wyznaczone do ww. zadań, grały w mausa (wszystkie dzieci przeciwko druhowi Sławkowi – by harcerze mieli jakieś szanse; wynik gry 2:2). Gdy wszyscy wrócili do podobozu, czwartoklasiści mieli za zadanie przybicie siatki maskującej wokół obozu, a reszta drużyny omawiała chrzest dla nich. Wieczorem, kiedy dzieci pląsały niedaleko podobozu, kadra przygotowała małą grę pozoracyjną, sprawdzającą wiedzę nabytą na zajęciach przed obiadem. Poszkodowanych udało się uratować prawie w stu procentach. Po pozoracji odbył się chrzest obozowicza. Najciekawszą atrakcją okazało się wynoszenie chrzczonych w zrolowanych kocach na początek drogi. Potem pobiegliśmy pod prysznice, szybka gra w świetlicy na logiczne myślenie i do spania!