Początek dnia nie zapowiadał wydarzeń, które miały nastąpić. Ale zacznijmy od początku. Poranek nie różnił się niczym od pozostałych. Po śniadaniu nasi harcerze zgłębiali techniki bosmańskie. Rozmaite węzły i łączenia lin przedstawili nasi wspaniali instruktorzy. Późniejsze sprawdzenie tej wiedzy zostało wliczone do rywalizacji indywidualnej. Po obiedzie miało miejsce historyczne zdarzenie. Wcielając się w watahę Kozaków Zaporoskich, stoczyliśmy zacięty bój z wojskami Rzeczypospolitej. Niezorganizowana masa niemal przemogła oddziały Jana Kazimierza. W kluczowym momencie bitwy nastąpiła zdrada sprzymierzonych Tatarów. Osamotniony Bohdan Chmielnicki odpierał zastępy wroga, lecz przeważająca ich liczba zwyciężyła hetmana. (Przepraszam bardzo, że przeżyłem, jednak dla zachowania prawdy historycznej nie mogliśmy zmienić biegu zdarzeń – powiedział Bohdan.) Po zaciętej walce przyszedł czas na szczepowe ognisko, ostatnie na tym obozie w pełnym składzie – razem z zuchami. Iskry i płomienie oświetlały nasze rozśpiewane twarze, a struny gitary delikatnie muskały powietrze wokół…