Dzisiejszej nocy po raz pierwszy nie wiał wiatr. Było to niezwykłe zjawisko atmosferyczne, przynajmniej dla nas. Ranek jak zwykle był rześki. Wstaliśmy o 8:00, następnie zjedliśmy śniadanie i grzaliśmy się przy ognisku. W trakcie śniadania powstała także lista rzeczy nieprzydatnych przy spożywaniu posiłków (tj. łyżka znitowana z widelcem, nóż do krojenia, a także połączenie widelca łyżki i noża w jednym). Kiedy wszystkim zrobiło się już ciepło, mieliśmy czas by zagrać w klasyczne gry harcerskie, takie jak mur, atak czy trzy kije. Zrobiliśmy także eliminacje do turnieju w badmintona. O godzinie 12:00 byliśmy gotowi do drogi – tym razem wybraliśmy Polder Północny. Najpierw pojechaliśmy na północ na wał, następnie na wschód na prom. Po przeprawieniu się przez Wartę pojechaliśmy na zachód. Na wale mieliśmy krótkie przygody z deszczem, który najpierw nieśmiało kropił, a następnie jak już zdecydowaliśmy się ubrać kurtki przeciwdeszczowe, to przestawał padać. Tak to już z pogodą bywa… Podzieliliśmy się na dwie grupy: masakratorów i tę z mniejszymi kółkami w rowerze. Trasa krótsza wiodła w drugą stronę tym samym wałem, a trasa długa odbijała na szlak żółty. Obie trasy spotykały się przed promem. O dziwo, tym razem grupa wolniejsza dotarła na prom szybciej, dzięki czemu miała pół godzinki na grę w czółko. Gdy grupa masakratorów pokonała swoją trasę, wspólnie wezwaliśmy prom – znów poniosło się głośne echo. Tym razem nagraliśmy nawet filmik.
Po przekroczeniu Warty pojechaliśmy na obiadokolację. Niestety, nie wszystkim przypadło do gustu leczo, ale tym co jedli, bardzo smakowało. Reszta zutylizowała pierogi z mięsem i serem. W trakcie, gdy obiad się przygotowywał, część dzieci się już wykąpała. Reszta osób skorzystała z kąpieli po posiłku.
Wieczorem ustawiliśmy wielkie ognisko, które nas ogrzewało przy śpiewaniu. Dh Kobryn i dh Kuba włożyli dużo serca w budoeie ogniskowego stożka otoczonego pagodą. Ognidko udało się rozpalić zgodnie ze sztuką jedną zapałką. O godzinie 22:30 zmęczone dzieci, pełne wrażeń i, z ponad trzydziestoma kilometrami w nogach, położyły się spać.
Zdjęcia (już prawie się wysłały)