2017.07.18 – Dzień 18

Pobudka, śniadanie, apel… i nagle przyszły wieści, że Imperium buduje nową Gwiazdę Śmierci! Zebraliśmy się więc, aby obmyślić jak zdobyć jej plany. Na początek każda ekipa musiała rozszyfrować jedną wiadomość od naszych szpiegów, aby zdobyć fragment mapy prowadzącej do tych planów. Jedni musieli przekupić strażnika, inni go podejść, inni go pokonać, inni używając azymutów fragment odnaleźć, ale każdej ekipie się udało. Złożyliśmy wszystkie części razem i okazało się, że mapa przedstawiała trasę, którą chodzili wrogowie przetrzymujący plany. Ustaliliśmy więc plan działania i ruszyliśmy do ataku. Bitwa była zacięta, nasi medycy mieli pełne ręce roboty, ale w pewnym momencie dysk wypadł z rąk naszego przeciwnika i plany już były nasze. Poszliśmy więc na obiad i odpoczęliśmy chwilę, bo wiedzieliśmy, co teraz nasz czeka – atak na Gwiazdę Śmierci. Na początku podzieliliśmy się na patrole, bo najpierw musieliśmy zdobyć materiały wybuchowe i nieco potrenować przed ostatecznym uderzeniem. Wsparli nas druhny i druhowie z 88 PDHS. Gdy byliśmy już gotowi przeprowadziliśmy szturm na reaktor znajdujący się na planecie Endor. Zmusiliśmy siły imperium do wycofania się, a osłona Gwiazdy Śmierci została dezaktywowana. Przeszliśmy więc do ostatniego etapu – podłożenia materiałów wybuchowych w samo serce stacji Imperium. Bronili się, ale było nas zbyt wielu, a oni zbyt słabi. Mieliśmy nawet okazję obserwować scenę powrotu Dartha Vadera na Jasną Stronę Mocy i upadek Imperatora, w którego wcielił się druh Grzegorz.  I tak każdy z nas wypełnił swoje zadanie, ukończył trening i całym sobą stał się Jedi. Potem z gromkimi oklaskami przeszliśmy na świetlicę i do kolacji oglądaliśmy część VI Gwiezdnych Wojen, której poprzednio nie udało nam się skończyć. Po obejrzeniu, jak to wszystko wyglądało w filmie, poszliśmy coś zjeść, a po powrocie przebraliśmy się w stroje do zniszczenia i wybraliśmy się na pole do mausa. Pograliśmy przez około godzinę, a gdy wróciliśmy do podobozu już czekały na nas dyskotekowe światła i muzyka. W ten sposób, na parkiecie w który zamienił się nasz plac apelowy, świętowaliśmy nasze zwycięstwo nad Imperium. Zakończyliśmy balangę ustawieniem się w kręgu i odtańczeniem belgijki, po czym pożegnaliśmy Dragonów, a sami – nieco wcześniej niż zwykle, bo na koniec obozu sił już braknie – umyliśmy się i zapakowaliśmy w śpiworki. Tylko druhna Marianna i druh Franek nie mogli spać spokojnie – ale krzyż na piersi powinien im przypomnieć, że było warto się obudzić.

dh. Justyna

Zdjęcia